29 stycznia 2013

leniuszek, leń, lenisko

Moje lenistwo mnie przeraża, a codziennie zaskakuje jeszcze bardziej. Zacznę od tego, że jestem uczennicą klasy o profilu humanistycznym. Nauczyciel od polskiego zadał pisemną pracę przed feriami. Prosta, przyjemna recenzja filmu. Łatwizna. Nie dość, że recenzja, co się równa ciekawie i twórczo spędzona godzina przy ekranie, to jeszcze ja uwielbiam pisać. Cud miód. Praca jest na piątek, a ja dzień przed myślę sobie, że to tak proste, że zaraz ogarnę fabułę i szybkę skrobnę parę zdań. Piątek rano. Nie no, nie idę do szkoły. Okej, mam całe ferie. Nigdzie nie jadę na długo, napiszę sobie w jeden wolny dzień. Niedziela 27 stycznia. Ee, czil, polski jest dopiero we wtorek. Poniedziałek późnym wieczorem. Nie no, on jest lajtowy, pozwoli na inny termin. Wtorek 29 stycznia, moja pierwsza w tym semestrze ocena niedostateczna. Brawa dla mnie! Schodząc z tematu szkoły, przedstawię inną sytuację. Bardzo skrajną, lecz prawdziwą. Leżę sobie dziś wygodnie w fotelu przed telewizorem, milutko, cieplutko, relaxtime po ciężkim dniu pracy. Na ekranie, jak zwykle w dzisiejszych czasach migoczą reklamy, para unosi się nad kubkiem herbaty, pies śpi na dywanie, a choinka resztkami sił próbuje stworzyć świąteczny nastrój. Cudownie. Jednak jeszcze mi mało, więc próbuję sięgnąć po telefon, który leży na końcu stolika. Tak, trzeba sprawdzić czy nikt nie ukradł facebooka. Sięgam, sięgam z całych sił. Moja ręka zaraz strzeli, nogi się połamią, a pozycja w jakiej "siedzę" zawstydza kamasutrę. Każde ścięgno już zostało naderwane, kiedy nagle spadam z fotela, prosto na biednego psa, rozlewając przy tym gorącą herbatę i trzaskając kubek na drobny mak. Telefonu nawet nie musnęłam palcem. Pięknie, prawda? Zamiast wstać, wziąć go i usiąść z powrotem, moje lenistwo spowodowało tyle sprzątania i traumę dla biednego pieska. To jest przerażające. Serio. Tak samo pamiętam czasy, gdy zamiast nauczyć się na sprawdzian robiłam ściągi. Ach, jaka byłam pracowita. Teraz co tam, drugi termin, nie? Zmieniam się, od dziś się zmieniam. Tak samo jak dzisiaj zaczęłam dietę - zjadłam podwójną porcję penne z pesto i suszonymi pomidorami. Tyle mieć w sobie siły!

+ Pozdrawiam rodziców, którzy może to czytają :)))


27 stycznia 2013

bluzy, bluzy, bluzeczki!

Co druga "nowatorska" firma odzieżowa projektuje krótkie spodenki i bluzy. Tak, te ostatnie to moja miłość. Zakochałam się w nich jakoś w listopadzie. Koniecznie bez kaptura, ze zwykłym okrągłym dekoltem, o ile można to tak nazwać. Kolorowe z nadrukami, klasyczne czyste lub z delikatnym wzorem. Mmm. Do wszystkiego, spodni, legginsów, spódnicy. I do tego takie cieplutkie, milutkie. Same superlatywy, wybaczcie. Uwielbiam nawet bluzę "nie mojej szkoły", w której chodziłabym na co dzień, ale obawiam się, że uczniowie I wyrzuciliby mnie za drzwi : >  

+ Jeśli macie dużo czarnych ubrań, to nie kupujcie Goldena Retrievera, taka dobra rada.













                                                                                                      fotograf - Mr.Faceless

                                                                                                     bluza - misbehave
                                                                                                     spódnica - h&m
                                                                                                     plecak - parfois
                                                                                                     skarpetki - h&m
                                                                                                     buty - creepers by demonia

23 stycznia 2013

staję się kiczowata?

Doszłam dziś do wniosku, że mam milion futerkowych rzeczy. Torebka, buty, kolczyki, pasek, pierśnionki (R.I.P.) no i moja zimowa kurtka. Nawet poduszki na fotelach mają długie włosie, a w wykładzinie w moim pokoju można się utopić. Chyba mam słabość do milutkiego i cieplutkiego. Ostatnio jednak, oprócz futerek kocham błyskotki. Niedawno złapałam się na tym, że w sklepie z biżuterią oglądałam ogromne, błyszczące, złote naszyjniki nabijane cyrkoniami. Kicz? No jasne. Jednak kicz kontrolowany. Gdzie ja brnę? Czyżbym zamieniała się w tandetną i tanią podróbę Anny Dello Russo? Chyba jednak nie o to mi chodzi. To mi się w sobie podoba, że lubię rzeczy skrajnie różne. Mogę ubierać się minimalistycznie, ale chętnie założę na siebie coś jaskrawego. Śmieszą  mnie ludzie, którzy mówią np. "Jestem metalem. Będę ubierał stare, czarne koszulki i glany. Nigdy nie założę nic innego koloru. Nigdy nie posłucham radia, nie chcę wiedzieć jak brzmi inna muzyka." Przepraszam wszystkich metali za ten przykład, zwłaszcza, że sama kiedyś słuchałam takiej muzyki i chodziłam w koszulkach z zespołami. Chodzi mi o to, że fajnie jest próbować różnych rzeczy. Można, jasne, mieć swoją cechę charakterystyczną, jakiś ulubiony detal, ale ubierać się ciągle tak samo nie jest zdrowo. Nawet nie chodzi o ubrania, mówię o wszystkim. Czasem warto obejrzeć jakiś film czy wybrać się na wystawę, o tematyce niekoniecznie dla nas ciekawej. Po prostu, zobaczyć, sprawdzić jak to jest.

+ wybaczcie jakość. Czasami chęć zaprezentowania stylówki jest silniejsza niż posiadanie sprzętu. 


















fotograf - Andżelika Łukasik

płaszcz - zara
spódnica - h&m
torebka - zara
buty - tk maxx
koszula - bershka
spinki do kołnierzyka - six

21 stycznia 2013

Och nie, już nie jestem hipsterem

Jakoś mniej więcej w lipcu, przysięgłam sobie, że nigdy nigdy nigdy nie zrobię instagrama. "Głupi", "bezsensowny", "żałosny", potem jeszcze doszło "gimbusiarski". Gdy na początku mieli go hipsterzy, to za pare miesięcy hipsterami byli ci, co go nie posiadali. W tym ja. Poznaję ludzi, świetnie, rozmawiamy i śmiejemy się, a gdy po pewnym czasie czujemy się jak starzy, dobrzy przyjaciele, pada zdanie "haha, czekaj damy to na insta!". Okej, fajnie, śmiesznie. "Jak się nazywasz? To cie oznaczę", nie mam, "hah co? jak to nie masz?" Mniej więcej tak to wyglądało. Kusiło mnie wiele razy, ale nie, trzeba mieć silną wole. Feryjna nuda doprowadziła do tego, że oprócz założenia bloga, zrobiłam też instagrama. W sumie ciesze się, teraz mogę ogarniać przypałowe fotki, które ludzie boją się dodać na facebooka. To takie śmieszne, że tutaj jest więcej cycków, papierosów i piw niż na zdjęciach na fejsie. Myślicie, że instagram to już nie internet? : >

20 stycznia 2013

W skrócie

Co działo się w moim życiu przed rozpoczęciem pisania? Zbyt dużo do opowiadania, wybaczcie. Pomyślałam, że aby Was wprowadzić chociaż trochę w moje życie, dodam kilka zdjęć. Jest to namiastka tego co posiada mój iphone i komputer, ale zawsze coś, no nie? Żeby nie spamować, dodam fotografie maksymalnie sprzed roku. 

+ Chodzi o sentyment, a nie wyraz twarz na zdjęciu.







































19 stycznia 2013

Mama mnie kocha, najbardziej na świecie!

Dziś rano, tzn około 10:00, wstałam z łóżka pełna entuzjazmu i chęci do pracy. Uśmiechnęłam się na myśl, że od paru dni prowadzę bloga i niedługo będę mieć kolejną, profesjonalną sesję zdjęciową. Wszystko układa się po mojej myśli, cudownie! Po śniadaniu jednak, mama jakby wylała na mnie kubek zimnej wody. "Jak Ty wyglądasz? Gdzie się wybierasz? Ubierz spodnie a nie spódnice, jest lodowato! Ubieraj czapkę, popatrz jak jest zimno! Nie wyjdziesz z domu bez rękawiczek!" Dobra no, troszczy się o mnie, wezmę tę czapkę dla świętego spokoju. "Może byś się pouczyła, a nie ciągle wychodzenie z domu? Znów idziesz na zdjęcia... Kim Ty właściwie jesteś, jakąś gwiazdą, że musisz ciągle być fotografowana? Weź może poczytaj jakąś inną gazetę niż tylko ta moda i moda" Spokojnie, spokojnie, tylko nie krzycz. Pozwól się jej wygadać. "Przypominam, że dziś o 18:30 idziemy do opery. Ty chyba jednak nigdzie nie idziesz, na pewno nie w takim ubraniu." Mamo, wzięłam sobie elegancki strój na przebranie. "Wzięłaś? Aha, to pewnie tylko wyjdziesz z domu i znów ubierzesz te prześwitujące rajstopy i spódnicę, nie ma mowy! Wrócisz do domu i tutaj się ubierzesz." Czasami jedno zdanie za dużo spowoduje, że wychodząc trzaśniemy drzwiami, desperacko szukając ciszy. Tak właśnie było i w moim przypadku. 
Nie ma jednak nic przyjemniejszego, niż gdy siedząc obok mamy w fotelach Krakowskiej Opery, można się do niej, jak gdyby nigdy nic przytulić, a ona bezwarunkowo odwzajemni dotyk. Śmiech na przerwie, rozmowy. Wszystko jest w porządku. Kochamy się. To właśnie uwielbiam w rodzicach. Można się pokłócić, obrażać, a oni i tak zawsze nam wybaczą i będą nas kochać. 

+ Mama miała rację, bez rękawiczek dziś było ciężko, a w rajstopach i spódnicy całkowicie bym zamarzła.











Fotograf - Miłosz Filimowski

futro - zara
sweter - mango
spodnie - tommy hilfiger
pasek - allegro
buty - jeffrey campbell
torba - tk maxx
pierścionek z sową - accessorize
pierścionek z ptaszkiem - h&m

17 stycznia 2013

Jestem przedszkolakiem bo noszę legginsy

Każdy z nas pamięta, gdy w przedszkolu dziewczynki, dla wygody, ściągały spódniczki i chodziły w samych rajstopach. Ależ to było cudowne uczucie, dokładnie takie jak dziś po przyjściu do domu ściągnięcie stanika, ach. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, jak można chodzić po ulicach miast w legginsach, nosząc do tego krótką bluzkę czy sweterek. Podobno faceci uważają, że kobieca pupa w takim stroju jest seksowna, jednak mnie to nie przekonywało, do czasu gdy na allegro znalazłam czarne, welurowe spełnienie moich marzeń. Odważyłam się, ubrałam je do kolorowego swetra i czarnych koturn. Tych ostatnich najbardziej się bałam, jednak uważam, że wyszło przyzwoicie. Moje aksamitne legginsy pokochałam całym sercem, będę je zakładać do eleganckich butów i ukochanych creepersów. Myślę, że przy dobranych stylizacjach będą pasować do wszystkiego.










fotograf - Andżelika Łukasik


sweter - tk maxx
legginsy - allegro
torba - zara
buty - venezia
zegarek - parfois
naszyjnik - parfois
bransoletki - stradivarius