20 grudnia 2016

OLD KISZMA LOOK

Dzisiejszy look to taki mały powrót do początków Kiszmy.

W liceum, od momentu kiedy jako zagubiony pierwszaczek błądziłam po szkolnych korytarzach, po ostatnie dni przed maturą, moimi ulubionymi butami, które nosiłam najczęściej i "tyrałam" w nawet najgorszy śnieg, były czarne creepersy. Pierwsze para, z niszowego sklepu internetowego, rozpadła się (dosłownie - podeszwa pękła na pół) po około dwóch miesiącach użytkowania. Wybierając więc kolejną, długo szukałam odpowiedniej firmy i modelu. Tak, dla osób niewtajemniczonych i hejterów "cegieł na stopach", są różni producenci i różne modele creepersów ;) W końcu udało mi się znaleźć sprawdzonego polskiego dystrybutora amerykańskich butów i zamówiłam klasyczny fason, z czarnego zamszu, z dwa razy grubszą podeszwą niż moje ostatnie niewypały.
Od tamtej pory, czyli od prawie pięciu lat, moje platformy towarzyszą mi w nienaruszonym stanie i chyba zostaną ze mną do końca życia. Zrezygnowałam z codziennego chodzenia w creepersach, na rzecz bardziej eleganckiego, (nie bójmy się tego powiedzieć) "dorosłego", ale i też wygodniejszego obuwia. Niestety, ale moje kolana przy kilkunastu miesiącach nałogowego chodzenia w słabo wyprofilowanych, płaskich a wysokich butach, zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Mimo wszystko, z ogromnym sentymentem co jakiś czas sięgam po creepersy.

Do tych małych obuwniczych wspominek doszły jeszcze inne elementy stylizacji.
W drugiej klasie liceum zakochałam się w futrach, zwłaszcza tych z second handów. Do dnia dzisiejszego, w swojej kolekcji mam około siedem futer, a wszystkie zakupione właśnie w drugiej/trzeciej klasie. Sami dobrze widzicie tutaj, Snapie czy Instagramie, że noszę też wszelkie płaszcze i kurtki, jednak parę lat temu futro było jedynym rodzajem okrycia na jesień i zimę, które akceptowałam.

Osoby, które śledzą Kiszmę od dawna albo i samego początku (uwielbiam Was! :*) dobrze pamiętają, że duża, okrągła, puszysta góra, dwie tyczki zazwyczaj w ciemnych cienkich rajstopach i czarne "cegły" creepersy to był mój typowy codzienny look.
Lubię wracać wspomnieniami do tamtych czasów. Miałam czas na spontaniczne pomysły, nie musiałam nic planować, wciąż odpoczywałam (haha od czego?) a wszystko było takie proste i "lajtowe".