10 lutego 2013

odzyskałam wiarę w ludzi

"Polacy to złodzieje i pijacy", ile razy każdy z nas słyszał takie hasło. Śmiejemy się słysząc o kolejnych promilowych rekordach, oglądamy filmiki na youtube'ie typu "polak potrafi" i z jednej strony udajemy dumę, że żyjemy "w takim cwanym kraju", a z drugiej każdy z nas wolałby żeby Polskę postrzegano nieco poważniej. W sobotę wieczorem idąc z Filipem ulicą, niosłam pod pachą kopertówkę. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że za jakieś 500 m zorientowałam się, że jej nie mam. Jedyne pytanie, które człowiek w tedy sobie zadaje to "jakim cudem?". Niosąc torebkę, raczej czułabym, że mi wypada, a ulica była całkowicie pusta, więc nikt nie mógł mi jej wyciągnąć. Filip pobiegł dokładnie tą samą trasą, którą spacerowaliśmy, a ja szłam powoli i rozglądałam się niczym rodzony idiota. Przechodząc obok samochodu straży miejskiej, pomyślałam, że jako jedni ze stróżów prawa, jakoś mi pomogą. Delikatnie mówiąc, zostałam zignorowana. Filip zadzwonił, że nic nie znalazł, więc spotkaliśmy się i zaczęliśmy analizować fakty. Jedyne co wartościowe było w mojej zgubie to karta, którą szybko zablokowałam. Grubych milionów w portfelu nie było, nieważna KKM i kilka dokumentów np. karta pływacka, karta rowerowa i legitymacja szkolna z ohydnym zdjęciem. W sumie ubolewałam tylko po stracie ulubionej kopertówki i karty zniżkowej do baru sushi. Po rozmowie z moim tatą, razem z Filipem udaliśmy się na komendę policji, żeby zgłosić zaginięcie dokumentów, bo przecież na moją legitymacje ktoś może zaciągnąć kredyt na pięćset tysięcy. Będąc parę godzin po "Drogówce" w każdym funkcjonariuszu policji widzi się prostaka, chama, gwałciciela i mordercę, dlatego wchodząc do ich siedziby przeszedł mnie dreszcz. "Chciałabym zgłosić zaginięcie torebki z dokumentami" pan z wąsami, któremu chyba przeszkodziłam w piciu kawy odpowiedział na to "czy było to ewidentnie przestępstwo?" no nie, nie było "więc jeśli przypomni sobie pani, że to było przestępstwo, to niech pani idzie na komendę na kazimierzu. Dziękuję, do widzenia". Tak mniej więcej wyglądała ta rozmowa. Człowiek po takim czymś traci nadzieje na jakiekolwiek porozumienie i chce się schować pod kołdrę, zacząć płakać. Żeby poprawić nastroje poszliśmy do pijalni czekolady. W pewnym momencie zadzwonił telefon, odebrałam, a w jednej chwili moje życie nabrało sensu. Ziomeczek znalazł moja torebkę, bo jak się okazało wypadła mi spod pachy (???), znalazł w portfelu karnet na siłownię, zadzwonił tam by dostać mój numer, zadzwonił do mnie i umówił się ze mną pod bagatelą. Cudownie, prawda? Dzięki takim ludziom, wiem, że jest jeszcze dla kogo żyć. Jest jeszcze jakiś 1%, że gdy coś Ci zginie to się znajdzie, mimo, że żyjemy w kraju, gdzie podobno wszyscy wszystko kradną. Nie gódźmy się ze stereotypami, łammy je i pokazujmy, że jesteśmy inni.


Zdjęcie mojego autorstwa, które uwielbiam  ♥  Modelka - Andżelika Łukasik

1 komentarz:

  1. co za świetny koleś, mógł zbagatelizować sprawe a dopilnował żeby torebka wróciła w twoje ręce. fajna historia, poprawiłaś mi humor ; )

    OdpowiedzUsuń