10 kwietnia 2014

pielęgnacja i historia moich włosów

Od razu przepraszam za opóźnienie, przyczyny wyjaśniłam na fanpage'u :)

Bardzo wiele osób prosiło o post o pielęgnacji włosów i o całej historii moich metamorfoz. Pomyślałam, że to ciekawy pomysł, więc popstrykałam trochę fotek w łazience (hah), poszperałam w starych folderach (Ostrzegam, udostępniam Wam kilka zdjęć z mojego prywatnego archiwum! :D) i skleciłam kilka zdań. Zapraszam :) 

Próbowałam miliony produktów do włosów, ale dziś będę opisywać tylko te, których aktualnie używam i polecam. Bo po co promować coś co się nie spisało?  


1. Ostatnio urzekły mnie szampony i odżywki Cece Med, które jako jedyne spełniają wszystkie moje wymagania - włosy są zdrowe, lśniące, łatwo się rozczesują, a mimo to nie są tłuste. 




2. Po myciu całość pryskam mgiełką. Tej jestem wierna już od dawna, powoduje, że włosy są gładkie, miękkie i błyszczące. 




3. Moją ulubioną maską jest ta z Loreal Professionnel. Maksymalnie poprawia wygląd zniszczonych końcówek. 




4. Przynajmniej trzy godziny przed każdym myciem nakładam olejek regenerujący. Jak dla mnie jest za ciężki do stosowania gdy gdzieś wychodzę, więc stosuję go jako "kilkugodzinny zabieg odnawiający".




 5. Gdy chcę szybko nadać włosom objętość bez wcześniejszego układania, używam pudru  Schwartzkopf. 




6. Staram się w ogóle nie suszyć ani kręcić włosów, ale gdy jednak muszę zastosować wysoką temperaturę, włosy chronię specialnym sprayem. 




7. Zamiast pianki, używam mgiełki zwiększającej objętość z Loreal.





A teraz, tak jak obiecałam, krótka historia zmian jakie przeżyły moje biedne włoski, haha.

Oto mój naturalny kolor - mysi brązo-blond. Nasycenie jednego z tych odcieni zależy od pory roku. Proste jak druty, nie podatne na żadne zabiegi, oklapnięte. Mogłabym je kręcić na wałkach przez trzy dni, a i tak za parę godzin znów będą proste i lejące się. 




Na początku trzeciej gimnazjum, zafascynowana kręconymi, puszystymi puklami, postanowiłam zrobić trwałą ondulację. Nie chciałam mieć na głowie "baranka", więc poprosiłam o lekkie fale. Efekt był nieziemski - pozytywnie i negatywnie. Tak jak chciałam, włosy były falowane (raz mocniej, raz słabej, zależy jak, albo czy w ogóle ułożyłam), kolor się rozjaśnił i co najważniejsze pojawiła się ciągła objętość. Co do tych gorszych stron - w życiu nie miałam tak zniszczonych włosów, które pod koniec już odpadały przy czesaniu. "Trwała" trzymała się około rok, a regeneracja ciągnęła prawie trzy lata.  




Pod koniec trzeciej klasy, idąc za modą, zrobiłam ombre. Włosy ledwo co zipały, bo oprócz kwasu (trwała ondulacja polega na polaniu włosów specialnym, śmierdzącym płynem powodującym skręt), potraktowałam końcówki rozjaśniaczem. Mimo to, byłam bardzo zadowolona z efektu i ombre nosiłam aż do niedawna (ostatnie blond końce możecie zobaczyć w wakacyjnych postach). W między czasie oczywiście głęboko regenerowałam włosie, co diametralnie poprawiło jego jakość. 








Zapaleni czytelnicy bloga wiedzą jakie dramaty (haha) przechodziłam w wakacje, kiedy to nie wiedziałam co zrobić z włosami. Byłam tak bardzo znudzona swoim wyglądem, że sięgnęłam po fioletowy toner. Efekt był cudowny, ale szybko się wypłukał i z dnia na dzień kolor robił się niebieski, liliowy, popielaty aż w końcu znów miałam swoje blond końcówki. 






Przez te kilka tygodni kiedy znów miałam znienawidzony, nudny, naturalny kolor włosów z jasnymi końcami, zainspirowałam się idolką i zdecydowałam na coś mocniejszego. Zaczęłam od rudości a skończyłam na ciemnym bordo z wypłowiałymi kosmykami u kresu. Byłam bardzo zadowolona, ale denerwowały mnie bardzo widoczne odrosty.






Jak wiecie, teraz jestem posiadaczką "mroźnej czekolady". Czuję się świetnie i moje włosy nie są zniszczone. Podobno wyglądam poważniej i zdrowiej (też zastanawiam się o co chodzi). Myślę, że przy tym kolorze zostanę dłużej! :)









Ciekawa jestem co kolejnego przyjdzie mi do głowy? :) Nie miałam jeszcze blondu…
















7 komentarzy:

  1. O jejku, dużo tych kolorów. Ja muszę zadbać o włosy bo do niedawna niszczyłam je prostownicą, ale jestem na dobrej drodze mam przynajmniej nadzieje. A swoją drogą Muszę sobie zakupić tą maskę do włosów ;)

    http://tinnqu.blogspot.com/

    http://tinnqu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. według mnie najbardziej pasuje Ci Twój naturalny+ ombre lub ten rudy, który masz na zdjęciu tyłem z jakiejś kawiarni (?) Nie idź za modą, jak Ci w czymś ładnie to będzie to modne ;) Co do pielęgnacji to zrezygnowałabym z tego spray'u elseve i i preparatów ze Shwarzkopf, a zamiast mgiełki termoochronnej z CHI- Marion, według mnie o wile lepsza i ma lepsze opinie na wizażu. Swoją drogą polecam przejrzeć wizaż dot. pielęgnacji włosów. Znajdziesz tam mnóstwo informacji nt włosów, naturalnych kosmetyków i moich ulubionych domowych sposobów na piękne włosy. A no i włosy olejowałabym raz na tydzień- z pewnością wystarczy, a ich nie przetłuści ;) Polecam również wcierkę jantar- wyrosną Ci nowe włosy, zagęszczą się, a te które już masz będą mocniejsze, bo zauważyłam, że masz dość rzadkie włosy ;) Mgiełka wzmacniająca Radical zamiast elseve byłaby wskazana, ja sobie ją bardzo chwalę :) Olejek ten, który masz zastąpiłabym oliwką dla dzieci Hipp, a na same końcówki naturalny olejek arganowy dostępny w aptekach i sklepach zielarskich jest droższy (ok. 30 zł/ 30ml), ale lepszy, naturalny i lepiej działający :) Szampon według mnie najlepszy jest babydream, chociaż bałam się go kupić, bo kosztuje z 4 zł, a ja zawsze myślałam, że im droższe tym lepsze, ale no bb jest najlepszy. Po olejowaniu włosy mam świeże 2 dni, a tak normalnie 3-4, co jest dla mnie ogromnym szokiem :) Jak sobie coś przypomnę to jeszcze napiszę :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. łał jakie piękne włosy *-*
    http://krowokwiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze te aktualne i ombre <3 ;*

    http://soffyia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mgiełka Loreal zainteresowała mnie. Muszę się za nią rozejrzeć lub za czymś podobnym :)

    OdpowiedzUsuń